Daję 5/10. Powolna narracja i zbyt cukierkowe zakończenie. Prawie typowy film dla historii miłosnych z tego okresu poza tym finałem. Wszystko kończy się happy endem dla głownych bohaterów a to w tym filmie z lekka razi. Spodziewalem się raczej jakichś cierpień zwłaszcza matki czyli S.M. a tu proszę. W zimowy wieczór można obejrzeć.
Trudno powiedzieć, żeby happy-endem była świadomość okupienia "rodzinnego szczęścia" zbrodnią - to reżyser wyraźnie pokazuje i zostawia wielokropek na drodze nowej rodziny. Wyłamywanie się z surowej wiktoriańskiej moralności, i to od początku filmu, kosztuje.
Dwadziescia kilka wypowiedzi i tylko jedna swiadczaca o trafnym zrozumieniu wymowy zakonczenia filmu (jesli przynajmniej dwoch widzow
tak samo odczytuje koncowe sceny,musza byc w swych opiniach bliscy intencji rezysera, nieprawdaz ?).Ciesze sie,ze wreszcie spotkalem (pod koniec listy postow) uwage wskazujaca,iz ten film obejrzal ktos,kto mysli podobnie.Ja daje ocene 8/10.