Pisarz Szczepan Twardoch w jednym z wywiadow stwierdzil, ze jego ksiazki sa madrzejsze od
niego samego. Tutaj mamy chyba identyczna sytuacje. Byc moze nadinterpretuje, ale do tego
kazdy ma prawo.
Natural Born Killers to najbardziej wizjonerski film, jaki ogladalem. Nie ocenialbym go przez sam
pryzmat mediow; moim zdaniem te media symbolizuja caly wspolczesny swiat. Piekny, ladny z
zewnatrz, w srodku pusty, laknacy rzeczy jak najbardziej kolorowych, ktore moglyby te pustke
zapelnic.
A jest cos bardziej kolorowego niz seryjny morderca?
Tak, dwoch seryjnych mordercow. W dodatku zakochanych w sobie.
Podczas wywiadu telewizyjnego Mickey doskonale obnaza oblude nie tyle mediow, co ludzi
wspolczesnie zyjacych. Jego stanowisko jest nietzscheanskie, wiec z natury kontrowersyjne, ale
nie da sie odmowic temu rozumowaniu logiki. Kazdy gatunek zabija. Ludzie to tez zwierzeta i
zabijaja sie wzajemnie. To, ze zamknelismy sie w plastikowym pudelku nie oznacza, ze
wyparowal nam gadzi mozdzek. Idac dalej: jesli zabijesz jedna osobe - jestes morderca i plon w
piekle, jesli zabijesz setki ludzi, jestes biznesmenem.
Bo jak falszywym trzeba byc, zeby potepiac seryjnego morderce, a jednoczesnie nakrecac spirale
jego popularnosci?
Przemiana prezentera telewizyjnego Wayne'a Gale'a to majstersztyk. Zepsuty do szpiku kosci, na
inny sposob niz nasza slodka parka, udajacy na antenie poruszonego morderstwami, ale w
glebi pragnacego jedynie sensacji i oklaskow w czlowieka, ktory odrzuca falsz i pod wplywem
impulsu decyduje sie na rozstanie z zona, ktorej nie kocha? Wybitne. "Wreszcie czuje, ze zyje"
wykrzykiwane podczas mordu Gale'a to cios miedzy oczy dla widza.
Sama forma jest majstersztykiem. Wykorzystanie konwencji sitcomu, reklamy, reportazu
telewizyjnego czy teledysku? Natural Born Killers wysmiewa popkulturowa papke, jednoczesnie -
w sposob swiadomy - bedac jej czescia. Dlatego zarzuty, ze film zgrywa cos glebszego, jest
totalnie chybiony. Czlowiek, ktory nie zauwazy tej gry stylistyka musi byc zwyczajnie slepy albo
kompletnie niewrazliwy na kino.
Sposob w jaki Stone ukazal dom rodzinny Mallory to dla mnie najbardziej blyskotliwy moment
filmu i geniusz w czystej postaci. Zamkniecie dramatycznej, podlej sytuacji w konwencji sitcomu
doskonale symbolizuje wspolczesny, bezduszny swiat, w ktorym z gory nakazane jest w ktorym
momencie nalezy sie smiac, a w ktorym plakac.
10/10
A z jakiego powodu mądrzejszy od reżysera? Może masz na myśli jego lewicowe poglądy?
Dobrze napisane. Też uważam, że najlepszym momentem filmu jest przedstawienie dramat w domu Mallory poprzez konwencję sitcomu, ogólnie pierwsza połowa filmu to zdecydowanie arcydzieło, potem trochę film zwalnia i traci impet.
Stolec to masz zamiast mózgu. Cały film jest doskonały a apogeum osiąga właśnie w pierdlu.
"A jest cos bardziej kolorowego niz seryjny morderca?
Tak, dwoch seryjnych mordercow. W dodatku zakochanych w sobie."
Bardzo wątpię w tę miłość, przecież Malory ukazana jest jako totalnie infantylna, rozje... emocjonalnie gotka, która rozsypuje się gdy coś idzie nie tak i myśli tylko (za przeproszeniem, ale nie da się inaczej) ci.ą. Najpierw oboje powinni udać się na dobrą psychoterapię , a potem dopiero zabierać za filozofowanie w duchu darwinizmu społecznego. Coś mi się zdaje, że ktoś nie do końca zrozumiał przesłanie. Próżność Mickeya, jego mizdrzenie się do kamery, były dla mnie najbardziej żenującym i, poza scenami zabijania, najcięższym do strawienia elementu filmu. To właśnie sprawia, że nie miał moralnego prawa zabijać - i nie przekonuje mnie jego, zbaczające na tory mistyczno-nawiedzone, tłumaczenie. To z kolei sprawia, że nie był lepszy od owego reportera TV, nie był skromniejszy ani bardziej opanowany (scena zabicia Indianina). Jednak z drugiej strony fakt, że chyba najgorszą szumowinę spośród całej galerii monstrów ukazanych w filmie był jednak ten reporter, czyni go jednak filmem o mediach, w dodatku świadomym, że tak powie, swojej roli. Jest to film z gatunku autotematycznego, co dzisiejszemu, młodemu widzowi - przyzwyczajonemu do odbioru jeden na jeden, może łatwo umknąć.
Zresztą, tych powodów aby młodemu człowiekowi film namieszał w głowie jest więcej, np. ciągła paplanina o seksie w połączeniu z niezbyt atrakcyjną aktorką. Fakt, że na ekranie co chwilę widać wijące się ciało Levis ani nie dodało mu uroku, ani nie pogłębiło. Niepotrzebne zmieszanie tematów.